Bezsilność Serca

niedziela, 20 listopada 2022

***(Kup dziecku chomika)

Kup dziecku chomika by oswoiło się ze śmiercią
 
mówili
tak jakby śmierć czekała aż będziemy jedli jej z ręki
jakbyśmy od małego mieli się łasić
i ocierać o nagrobki pokornie mrucząc
podczas gdy ludzi pod ziemią przybywa
 
Chłopcu sąsiadów kupili chomika
bez sensu
on już widział jak ojciec pada od strzału
a siedząc w schronie razem z kolegą
urządzali pogrzeb szczurowi który zjadł trutkę
 
Kup dziecku chomika by oswoiło się z życiem
by wiedziało jak karmić kochać szanować
póki jest czas
 
 
13.11.22

***(Śnił mi się schron)

Śnił mi się schron
strach pęczniał w uszach jakby sufit miał pęknąć
ponad nami rozstawione rusztowania
— żebra zabytkowych cerkwi — drżały
i wielka chmura sunąca po niebie
z której wysuwały się szpony pocisków
 
Jak robaki wypełzamy na powierzchnię
by potem prędko znów zbiegać w ciemność
w korytarze metra splątania tuneli
ulice i żyły gryzione przez szczury
śniło mi się turystyczne miasto które odwiedziła wojna
i gdzie postawiła nogę tam powstawała dziura
a z dziury sączyła się ropa
i trupi zapach ze ścieków dochodził
 
mój miękki materac ogrzewane mieszkanie
prawie pozwalają zapomnieć
że są miejsca w których piekło spod ziemi wyziera
a w jego wnękach smagani płomieniem mieszkają ludzie
tacy jak my
 
06.11.22

Wiadomość dostarczona

Nagle minął miesiąc
a każdy z jego trzydziestu jeden dni wywietrzał
i ulotniła się rozpacz niby wyolbrzymiona
 
Gdzieś pośród popiołów walają się słowa
które napisałam i których nie odczyta
żadne z dzieci posłanych na wojnę
ani żaden bóg
 
Nagle minęły dwieście pięćdziesiąt dwa dni
i dalej nikt nie zdołał zamknąć nieba
nawet wielki jego stwórca
(udało się zamknąć jedynie na krzywdę)
 
Wysyłam mu niezliczone modlitwy
z potwierdzeniem odbioru
ale nadal — brak odzewu
 
03.11.22

twarzą w twarz

Ciało utkwione w dotyku
niechcianych dłoni
drżało jeszcze przez chwilę
jak mucha wlepiona w pajęczą sieć
snując marzenie o skrzydłach
które nie znają niewoli
 
Tyle jeszcze życia w letargu
rozdziawionej paszczy strachu
przyszło pokonać w pojedynkę
zanim nadeszły takie dłonie
które nie chciały zabierać
które nie chciały posiadać
 
Teraz boli każda kończyna
która wypełzła na zewnątrz
i niepokoi się świeża skóra
że ją na lewą stronę wywrócą
i zwróci się twarzą do środka
oko w oko z największym z wrogiem
 
23.10.22

Aneksja

W moich ustach język obcy
tkanki wroga wprawione w ciało
jeszcze w życiu prenatalnym
jak mam powiedzieć
nie zabieraj mi domu
gdy mój dom brzmi tak samo
jak niczyja ziemia
nas tu nigdy nie było
albo zawsze byliśmy po ich stronie
a może nigdy nie było granic
między człowieczeństwem a okrucieństwem
 
14.10.2022

Skąd pochodzi zło

Kiedy korzenie wplączą się w żebra
pogrzebanych w lesie
drzewa zakwitną purpurą
wiosna już nigdy pachnieć nie będzie
 
Nawet gdy dłonie splecione
spod ziemi wydobędą
już krew z żywicą w jedno złączona
boleśnie gorzki wypłynie sok
 
Kiedy te drzewa na papier przerobią
tak trudno je będzie wybielić
kartki historii współczesnych tragedii
ciąć będą palce by nie zapomniały
 
skąd pochodzi zło
 
18.09.22

Karabin

Z dna miękkiego brzucha ziemi
na świat wydarł się karabin
kwiaty zakwitły minami
a na tej łące dzieci
jeszcze wczoraj się bawiły
 
Z rozłupanych skorup
ptaki wydziobują środek
wyskubują martwe włosy
żeby uwić ciepłe gniazdo
na zimowe dni
 
Na otwartej dłoni ziemi
ktoś postawił huśtawki
potem uderzyła pięść
miażdżąc wszelkie zabawki
a na tej łące dzieci
 
jeszcze wczoraj się bawiły
 
04.10.22

Kyrylo

Gdy świat na chwilę ucichnie
i przez moment ani łza nie spłynie
ja spakuję się i pójdę na dworzec
skąd pociąg zawiezie mnie do Domu
 
I nieważne że po drodze popękają szyby
że świst rakiet przerwie ciszę
jeśli choć na chwilę wojna umilknie
pobiegnę na stację i wrócę do Domu
 
By choć na minutę pogładzić własne drzwi
i psa który stał się bezpański
by na sekundę przytulić się do ścian
i ucałować życie porzucone w progu
 
Gdy świat na chwilę ucichnie
tylko z mych oczu strumienie się poleją
kiedy ujrzę błękit nieba i pola złociste
w przerwie między jedną a drugą syreną
 
29.09.22

***(Moje stopy opłakują zdeptaną mrówkę)

Moje stopy opłakują zdeptaną mrówkę
śmierć dżdżownicy która wysuszyła jej ciało
w drodze z deszczu pod deszcz
moje dłonie podnoszą ślimaki z drogi
pod ochronę rosy i traw
 
A ich stopy depczą niemowlęta
palą stosy ciał by ukryć ślady nienawiści
ale ona wyraźna jak promień
przekłuwa kolejne płuca
namierza dziecięce oddechy
i w skorupy domów celuje
 
i trafia
 
31.08.22

Liza

Znieczulenie przestaje działać:
liczę kończyny - pokiereszowane, ale są,
głowa na karku i palce, którymi piszę,
wszystko działa - tylko gdzie jesteś Ty, Mała?
 
Mówili, że będziesz chorowita,
że w genach zapisaną masz wadę serca,
i że nie nauczysz się ze mną rozmawiać,
ale ja, od pierwszych sekund Twego życia,
bez słów Cię rozumiałam.
 
- Molot! - zawołałaś, kiedy pruł przez niebo,
a gdy rozdzielił nas błysk - widziałam Cię,
nie rozumiałam - dlaczego...
 
Dlaczego mnie oszczędził, a zabrał Ciebie,
wydarł ze spacerowego wózka,
rzucił na twardą ziemię...?
 
Liczę kończyny, ale serca nie mam,
serca już więcej nie mam!
 
12.08.22